Creed Millesime Imperial – królów król

0
2121

Czy myśleliście kiedyś o posiadaniu własnego, przypisanego tylko „sobie” zapachu? Jeżeli tak – to na co byście zwrócili szczególną uwagę? Powszechnie wiadomo jak wiele jest wyróżników/indywidulanych cech – ulubione nuty (składniki), podejście do mocy+projekcji, charakter/temperament przyszłego nosiciela. W dalszej kolejności – komu powierzyć takie zadanie? Czy personifikacja/ukierunkowanie „produktu” pod kątem jednego odbiorcy to domena wyłącznie wybranych? Niekoniecznie – ogranicza nas tylko (aż) wyobraźnia, no i zasobność portfela ;)! Na etapie implementacji (przekształcenie opisu abstrakcyjnego na rzeczywisty) mamy do wyboru trzy opcje: samodzielne eksperymentowanie na dostępnym/aktualnie posiadanym „arsenale” – dowolnie mieszamy ciecze, licząc na porażający efekt końcowy (metoda prób i błędów), dwa – odpłatne zlecenie takiej usługi profesjonalistom (przemili/wyrozumiali konsultanci z całą pewnością znajdą nasz zapachowy punkt G, przy okazji całkowicie „zerując” stan naszego konta), trzecia droga to dać się zapamiętać szefostwu marki Creed… Dodam, że z ostatniego wariantu „skorzystali” już m.in. George Clooney, Marlena Dietrich, John Kennedy czy Fajsal król Arabii Saudyjskiej. Szacowne grono, do którego dołączyłby pewnie każdy… Na tapetę wezmę dziś jednak ostatnią personę z powyższej listy- niejakiego Fajsal`a Ibn Abd Al-Aziz Al Su`ud`a (tak brzmi pełne imię i nazwisko króla, propagatora przemian obyczajowych na bliskim wschodzie). Millesime Imperial to hołd złożony temu władcy. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z królewską wonią czy to tylko zgrabnie obmyślony marketing? O tym poniżej. Położenie geograficzne ojczyzny wspominanego monarchy wymusiło na twórcach EDP stworzenie ultraświeżej/rześkiej receptury. Nikogo nie może zatem dziwić obecność w składzie nut ozonowych, owoców czy soli morskiej…W pierwszym kontakcie z tym produktem – oniemiałem (nie spodziewałem się tak bogatego startu). Melon, arbuz, ananas, cytryna, bergamota, czarna porzeczka, mandarynka wyliczam bez wytchnienia. Witalność, entuzjazm, zdyscyplinowany wigor (znany dobrze z innych produktów tej marki) to znaki rozpoznawcze pachidła. Czy zatem „badany” to zapachowy męski (letni) ideał? Niestety nie… W dłuższej perspektywie skąpane w słonej wodzie osamotnione owoce nużą, ciążą, wywołują migrenę. Brakuje tu przełamania/celnej riposty/odskoczni. Konserwatyzm/zachowawczość brand`u znowu daje znać o sobie. Owszem w składzie widnieje irys, którego czujemy (na „zejściu” całe ~60 minut!). Kpina, podobnie jak brak usprawiedliwienia dla pięciogodzinnej trwałości całej kompozycji…Domyślam się, że Creed swoim „letnim królem” chciał podbić/powalić na kolana cały aromatyczny rynek. Przez swoją zaściankowość, kurczowe przywiązanie do tradycji/ksenofobię zakończy jednak w najlepszym przypadku jak inni samozwańcy na perfumeryjnym wygnaniu. Najwyższa pora na kompleksowy „remont” marki!

Nos: Olivier Creed (szóste pokolenie)

Wprowadzono na rynek: 1995