Mercedes Benz Mercedes Benz for Men

0
872

Domyślacie się jakie wrażenia towarzyszą pierwszemu zapachowi sygnowanemu marką słynnego koncernu motoryzacyjnego ze Stuttgartu? Nie? Zatem zapraszam do zapoznania się z poniższą recenzją. Zamierzeniem autora było stworzenie klasycznej, bezpiecznej męskiej receptury opartej o sprawdzony przyprawowo-drzewny schemat, co potwierdzam w dużej mierze mu się udało. Anatomia. Mocny, wyrazisty początek (dominuje ostry/aromatyczny pieprz, do tego spora wiązanka fiołków oraz paczula) – w subiektywnym odbiorze napotykam tu niepisaną elegancję, sporą przystępność, względną ciekawość dalszym rozwinięciem. Zdecydowanie łagodniejsze, bardziej zdyscyplinowane klimaty spotykamy później – wciąż przeważa charakterystyczny „łąkowo-leśny” kwiat, którego dopełnieniem stają się teraz głębsze nuty balsamicznego cedru, ziemista wetyweria oraz wielce zdystansowane (majaczące w oddali) owoce cytrusowe. Kompozycja w całej swojej rozciągłości jest prosta, zrozumiała, czytelna – z „zamkniętymi oczami” potrafię wymienić większość (jak nie wszystkie) elementy składowe. Mercedes Benz for Men świetnie sprawdzi się późną wiosną, wczesnym latem – mimo obecności w składzie mocnych/korzennych klimatów całości towarzyszy niespotykana wręcz świeżość/zwiewność. Uwagę zwraca, krótkotrwałość + anonimowość + eteryczność aromatu (stanowiące „jego” kolejne ułomności) – 5 do 6 godzin na skórze, przy równie słabej projekcji z pewnością nie przysporzy temu pachnidłu rzeszy zwolenników… Konkluzja. Pierwszy zapach Mercedesa popełnia wszystkie błędy wieku dziecięcego – jest płaski, ekstremalnie syntetyczny, surowy. Nie zaznamy tu znanej z „jeżdżących” modeli woni płynów eksploatacyjnych, wysokogatunkowej skóry, tym bardziej wysmakowanego/egzotycznego drewna. Jest trywialnie, przewidywalnie, zgodnie z powszechną mało przekonującą modą. Niemcom przyjdzie zapłacić spore frycowe za wypuszczenie na rynek tak niedopracowanej „kreacji” (całą serię powinno się poddać bezpłatnej pogwarancyjnej naprawie). Głęboko wierzę, iż z czasem (w kwestii sensualnej) marce uda się wypracować własny, niepowtarzalny, nawiązujący do ogromnej tradycji brandu – styl. Zakup tego konkretnego „wypustu” subtelnie jednak odradzam. /podobieństwo do Dsquared He Wood Rocky Mountain Wood/

Nos: Olivier Cresp

Wprowadzono na rynek: 2012