Xerjoff Casamorati Mefisto – bies

0
1228

Ciepło, cieplej, gorąco… To co „wyrabia się” za naszymi oknami wywołuje moje coraz większe zdziwienie – no bo jak można nazwać 10oC w połowie lutego? Anomalią? Przedwiośniem? Polskie ochłodzenie zaczyna pomału przypominać Włoską „srogą” zimę. Oczywiście w tym momencie ironizuje – sorry. O ile na postępujące zawirowania aury nie mamy większego wpływu, to już na dobór odpowiedniego aromatu, zdecydowanie tak. Nie bez kozery pokusiłem się na wstępie o porównanie rodzimej ziemi do słonecznej Italii. Wspólnych cech (między narodami) doliczyłem się co najmniej jeszcze klika – podobny gust/smak, charakter/temperament, równie piękne kobiety, umiłowanie piłki nożnej czy konserwatywne (katolickie) społeczeństwo. Obecnie zacierają się wszelkie różnice między republikami – nie śmieszą już porównania Warszawy do Mediolanu, czy nazywanie Wrocławia – Wenecją północy. Lokalnego/swojskiego ~30 letniego Kowalskiego od jego południowoeuropejskiego rówieśnika (Gianluca`i, Vincenzo`a czy Allesio`a ) wyróżnia (a i to nie zawsze) opalenizna, „tymczasowe” pomieszkiwanie u rodziców, czy czerwone pantofle Prada`y… Chcąc upodobnić się jeszcze bardziej, my (Polacy) możemy używać także czysto włoskie kosmetyki/perfumy. Nie, nie mam tu na myśli popularnych wytworów D&G lub Gianfranco Ferre! Dzisiejszej analizie poddam coś ekskluzywniejszego/niesztampowego – Casamorati Mefisto. Tytułowy „upadły anioł” przynosi ze sobą (przewrotnie) czystość i odświeżenie. Marka oddaje tu cześć tradycyjnym męskim wodom kolońskim. Takie piętno (nawet dla najbardziej udanych produkcji) wydaje się mocno obligującym dziedzictwem… W konkretach – mamy tu do czynienia z klasyczną, aromatyczną kompozycją (fougere). W zestawieniu nut dominują cytrusy oraz kwiaty (na tym etapie mocno wyczuwam irysa oraz arcy kwaśną cytrynę z gatunku Amalfi). Prosto, niewinnie, mało „atrakcyjnie”… Całość odbieram w kategorii niezobowiązującej herbatki cytrynowej. Gdzie ten rzekomy bies? Sytuacji nie poprawia rzekome drugie oblicze „zła” (kolejne fazy) – lawenda + ciepłe, balsamiczno-drzewne akordy usypiają zamiast zwierzyć włos na ciele. Uważam, że nazwa powinna obligować/zobowiązywać – tu mamy w najlepszym razie EDP „czorta” warte… Woda perfumowana w takiej cenie (1000zł/75ml) ma „obowiązek” wykazywania się chociaż dobrymi parametrami użytkowymi. Pobożne życzenia – mało przekonujące 5 do 6 godzin, raczej pieści/ delikatnie łechta niż straszy/przeraża… Przyznam się szczerze – jestem mocno zawiedziony tym pachnidłem. Oczekiwałem głębokich, ostrych, tętniących testosteronem klimatów, tymczasem zaserwowano mi przeciętną owocowo-kwiatową wiązankę. Zdecydowanie nie polecam!

Nos: Jacques Flori

Wprowadzono na rynek: 2008