Zapach, którego recenzję przygotowywałem na walentynki. W wyniku pewnych turbulencji (otrzymałem do testu próbkę innego aromatu – lepiej wpisującego się w charakter tego święta) stwierdziłem, że do dzisiejszej (niejako codziennej) recenzji posłuży mi EDP Amouage. Trochę faktów- ubiegłoroczny wypust z Omanu ma utożsamiać miłość między kobietą a mężczyzną. Inspiracją dla stworzenia tej kompozycji był film z 1980r. Gdzieś w czasie/Somewhere in Time. Start (otwarcie zapachu) – jest subtelne choć mało wyszukane, dominują cytrusy oraz nuty kwiatowe. Lekkość & ulotność bukietu jest mocno zauważalna…Swoista „miłość w starym stylu” – grzecznie, infantylnie, za zgodą rodziców;) Ciepła i otulająca żywiczno-drzewna baza dopełnia pierwszego zauroczenia. Beloved Man nieźle rozwija się/ewoluuje na skórze – kolejne fazy przechodzą w „widzialny” sposób (bez trudu doszukujemy się konkretnych składników). Inne parametry techniczne opisywanego Amouage`a niestety kuleją. Trwałość/moc – mizerna (blisko skórne 6-7 godzin to zdecydowanie za mało jak na finalną grubo ponad 1000zł-ową kwotę zakupu). Tytułowy „ukochany” to archaiczna receptura i przeciętne wykonanie. Nie dziwi mnie fakt wypuszczenia na rynek limitowanej (ograniczonej ilościowo) serii tego pachnidła. Ja tej miłości nie kupuję i wam też nie radzę…
Nos: Alexandra Carlin & Emilie (Bevierre) Coppermann
Wprowadzono na rynek: 2013