Fate – przeznaczenie, dola, niepewny los… (co tym razem przygotowała dla facetów marka Amouage?) Producent przedstawia to EDP jako zwieńczenie/podsumowanie poszukiwań męskiego ideału zapachowego, czy słusznie? Aspekt wizualny – szklany flakon, poddany procesowi iryzacji to prawdziwe dzieło sztuki. W zależności od kąta padania światła mieni się wszystkimi kolorami tęczy. Warto w tym momencie zwrócić również uwagę na magnetyczną zatyczkę na atomizer (novum dla Omańskiego brandu). Otwarcie to słodko-przyprawowe nuty (imbir + mandarynka) uzupełnione przez (kmin oraz piołun – wyraźnie nawiązanie do Memoir Man). Woń rozwija się (a jakże by inaczej) w kadzidlano-balsamiczną stronę (labdanum + kadzidło). „Męskie przeznaczenie” to zdecydowane i bezkompromisowe pachnidło. Hipnotyczny i bardzo selektywny w odbiorze „odór” dla apodyktycznego i majętnego gbura… 😉 Fate kocha nocne życie – gwar, wulgarność, niepohamowane rządze. Przesycony blichtrem i nakierowany na rozgłos orient zbliża się w tym aspekcie do Interlude czy Epic Man (choć w moim osobistym odbiorze – nie dorasta obu do pięt). Trwałość jak na produkt za ponad 1tys. zł jest średnia – 8/9 godzin, moc na dobrym poziomie – zwracamy na siebie uwagę, w kobiecym towarzystwie wywołujemy charakterystyczne „ochy/achy” 😉 Podsumowanie jest krótkie – fan/koneser/entuzjasta tej marki nie powinien marudzić (dobrano i zachowano idealne proporcje składników, wyraźnie czuć orientalnego ducha serii, przyłożono się do wyglądu flaszki), ale czy te argumenty są wystarczające? Czy tak powinien wyglądać aromatyczny „święty Graal” i zwieńczenie samczych dokonań? Szczerze wątpię…
Nos: Karine Vinchon-Spehn
Wprowadzono na rynek: 2013