Courvoisier L`Edition Imperiale – atelier

0
959

Co daje ludziom cykliczne (niewymuszone) obcowanie z kulturą wysoką? Jestem przekonany, że takie „spotkania” uczą nas estetyzmu, wyczulają/uwrażliwiają na pewne sprawy, pełnią dodatkową dydaktyczno-poznawczą funkcję. Galerie sztuki, teatry, filharmonie często same mocno zabiegają o naszą uwagę/atencję – darmowe wejściówki, dobór repertuaru/wystawianych dzieł na podstawie sugestii samych zainteresowanych, multimedialność instalacji/projektów (atrakcyjność w odbiorze). Wszystkich walorów pokrótce nie jestem w stanie wymienić. Szeroko propagowana/prezentowana twórczość aby spełniała swoją rolę winna intrygować, przenosić odbiorcę w wymiar niespotykanych dotąd doznań, skłaniać do refleksji/dyskusji podobnie jak przedmiot dzisiejszej recenzji – mocno frapująca woda perfumowana Courvoisier L`Edition Imperiale. Kompozycja, która w sposób jednoznaczny kojarzy mi się z artyzmem najwyższych lotów. Dlaczego? Pamiętacie kobiety z obrazów barokowego mistrza Petera Paula Rubensa – obłe, sferyczne, mające niewiele wspólnego z współczesną aerodynamiką kształty? To jest dokładnie ten sam klimat! Obfitość, dyskretna nieprzyzwoitość, umiłowanie (wysublimowanego) piękna. Spotkałem się nawet z opinią cyt.”Imperiale to zapach drogiego, wystawnego, nastawionego na konsumpcję życia…” i muszę przyznać, że jest w tym dużo racji. W otwarciu czuję bowiem horrendalnie drogie stuletnie brandy (Napoleona) co jest o tyle dziwne, gdyż lista składników nie obejmuje żadnego alkoholu! Nie po raz pierwszy twórcy przeszli samych siebie – kombinacja skóry, bursztynu, przypraw, nut drzewnych i kwiatowych gra i to jak! Jest słodko, ciepło, bardzo sensualnie. EDP igra z emocjami, buduje napięcie, wrzuca nosiciela i jego najbliższe otoczenie w niesamowitą głębię smaku. Bukiet jest bardzo złożony a co za tym idzie niezmiernie trudny w ocenie i rozłożeniu na czynniki pierwsze. Drobiazgowe i w pełni „skuteczne” scharakteryzowanie tego aromatu to jak skonfrontowanie się z pędzącą asteroidą – rzecz niemożliwa. Polegając na intuicji i doświadczeniu można się jedynie zbliżyć do przyzwoitego opisu. Co jeszcze? Niewątpliwym minusem całości jest krótkotrwałość (ulotność) oraz słaba moc użytkowa pachnidła – produkt bliskoskórnie „emanuje” przez 4 godziny, później nawet przy skrupulatnym wwąchiwaniu się w nadgarstek praktycznie nie istnieje… Resume – jeżeli szukamy mało wyszukanej grzeczności, blichtru/przepychu, aromatycznego nietaktu „skorzystajmy” z usług tych perfum.

Nos: Alexis Dadier

Wprowadzono na rynek: 2006