YESforLOV Rejouissance Men – „erotycznie”

0
860

Dziś postaram się Wam przybliżyć wodę perfumowaną, szerzej agitowaną w sex shopach/przybytkach z erotycznymi akcesoriami niż tradycyjnych (grzecznych) perfumeriach. YESforLov Rejouissance Men (temat obecnej analizy) to afrodyzjak doskonały (najprostszy środek do zlokalizowania kobiecego punktu G) czy tylko napompowany marketingiem przeciętniak? Domyślne rozwiązanie zagadki w dalszej części opisu, teraz natomiast proponuję zająć się wiadomymi określającymi sam aromat. Zawartość dostarczonej próbki nie pozostawia wątpliwości co do „kudłatych” intencji autorki bukietu. Kompozycja ściśle ukierunkowana na młodego (kipiącego testosteronem) osobnika i jego miłosno-wieczorowe podboje. Odór jest „genialny” w swojej prostocie. Rozpoczęcie to mocno owocowa/soczysta guma do żucia, świetnie wpisująca w gusta obecnych (nieopierzonych) podrywaczy. Po zdemontowaniu całości na pojedyncze składniki naszym oczom ukazują się: cynamon? (którego nie ma w składzie), bergamota, śliwka, do tego spora ilość bobu tonka. Dominuje mało wyszukana (efekciarska) zmysłowość oraz ognista (bezceremonialna) cielesność – na myśl przychodzi mi szybki (niezobowiązujący) numerek w przebieralni/szatni/klubowej toalecie. Zapach dzięki obecności kwaśnych owoców kipi niesamowitą energią/witalnością, słodycz wzmaga podniecenie/potęguje ekscytacje, a ukierunkowana na dziką konsumpcję wyobraźnia dopowiada resztę… Ideał? Nie do końca! Osoby oczekujące po przedkładanym EDP wymyślnych zmysłowych doznań będą zawiedzione (nie jest i nigdy nie będzie z niego drugi Viktor & Rolf Spicebomb czy Paco Rabanne 1 Million). I choć całości nie można odmówić przyzwoitego wyważenia składników, ciekawej aury, braku mocy i charakteru to o peany (zachwyty podziwu) nad złożonością/artyzmem/dojrzałością perfumeryjnego „dzieła” będzie ciężko… Woń (na ciele nosiciela) kształtuje się czytelnie – nieposkromione początkowe akordy zauważalnie słabną, robiąc (ochoczo) miejsce nowemu bardziej stonowanemu (sensualnemu) ładowi. Naszym żądzom objawia się długo oczekiwane przyprawowe ciepło w formie sporej ilości pieprzu, paczuli oraz bursztynu. Pachnidło rozpoczyna teraz współpracę wyraźnie odchodząc od „namacalnego” kontaktu, wciąż jednak inspiruje (w sferze empirycznej) do kreatywnych/mało wybrednych myśli. Konkluzja. Za całkiem sensowne (niewyimaginowane) pieniądze 100ml/250zł otrzymujemy „przyjemny” produkt, o bardzo letniej charakterystyce, sensoryczny, pozostawiający po sobie sympatyczne wrażenia węchowe, mocno oddziaływujący na (szczególnie młodsze osobniki) płci pięknej. Czy jednak Rejouissance Men jest wystarczającym czynnikiem (przyzwoleniem) do rozpięcia kobiecego stanika i dalszej miłosnej gry? Sprawdźcie sami 🙂

Nos: Mathilde Bijaoui

Wprowadzono na rynek: 2012