Ogród był naprawdę niesamowity, stanowił zielone serce Posiadłości, azyl dla szukających samotności, miejsce hucznych zabaw, przyjęć, romantycznych spacerów Państwa w świetle księżyca i popołudniowych zabaw ich dzieci. Otoczony gęstymi i wysokimi szmaragdowymi tujami, dającymi przyjemny cień w upalne letnie dni, nie dopuszczał ciekawskich spojrzeń przechodniów z ulicy, nie wpuszczał też spalin ani nieprzyjemnego widoku starych ciężarówek jeżdżących drogą. A czegoż to w nim nie było! Ogromne słoneczniki, nieśmiałe niezapominajki wychylające swe drobne kwiatuszki spomiędzy źdźbeł trawy, bratki we wszystkich kolorach tęczy, rozłożyste krzewy róż, a pośrodku – stara, wielka magnolia posadzona jakoby jeszcze przez dziadka Pani Dziedziczki. Kamienie ozdobne, wybrane starannie, wysypane między rabatami stanowiły niesamowite ścieżki po tym rajskim ogrodzie, mieniące się bielą, różem, błękitem i złotem w promieniach południowego słońca. Owiana legendą była niewielka fontanna, u stóp której zbiegały się wszystkie te czarodziejskie ścieżki.